O całkowitym skupieniu, harmonii umysłu z ciałem, sprawności fizycznej oraz, wbrew pozorom świetnej komunikacji z przeciwnikiem po drugiej stronie stołu do tenisa stołowego wie z pewnością wszystko. Tomasz Durajczyk, bo o nim mowa od 20 lat związany jest ze sportem, prywatnie to szczęśliwy mąż i ojciec. O wyzwaniach, z którymi przychodzi mu się mierzyć jako dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Szczawnie-Zdroju rozmawia Karolina Tomza.

 

– Cechy, które wypracowałeś podczas zawodowej gry w tenisa stołowego na pewno przydają się na stanowisku, które objąłeś wraz z nowym rokiem. Które zdecydowanie pomagają?

Jednoczesne obserwowanie i działanie. Koncentracja i szybkość reakcji to ważna sprawa w tenisie stołowym, ale i w codziennym życiu, także tym zawodowym. Koordynując pracę ludzi oraz zarządzając obiektami nie wyobrażam sobie, by nie wykorzystywać cech, które przez lata doskonaliłem. Niemniej zdaję sobie sprawę, że spoczywa na mnie większa niż dotychczas odpowiedzialność, choć praca w wałbrzyskim OSiRze czy potem w Aqua-Zdroju również mnie jej nauczyła. Gdybym jednak uważał, że nie nadaję się do tej roli, nie przystąpiłbym do konkursu na to stanowisko. Tej pewności ruchów w życiu prywatnym również nauczył mnie tenis.

– Dziś, w kolejnej fazie obostrzeń, zadajemy sobie pytanie: czy było to potrzebne? Może MOSiR mógł powstać później?

Mam nadzieję, że nie zabrzmi to głupio, ale to idealny moment, by poukładać wszystko to, co potrzebne do rozruchu jednostki, by właśnie później nie martwić się, że administracyjnie i organizacyjnie coś nie gra. Póki co koncentruję się na rzeczach najistotniejszych z punktu widzenia funkcjonowania nowego tworu, międzyczasie oczywiście przygotowując się do otwarcia sezonu turystycznego, sportowego, planując atrakcje na obiektach, które przejął MOSiR.

– Miały być walentynki na basenie, miało być otwarcie szczawieńskiego sezonu turystycznego. Obu wydarzeń niestety przez pandemię nie udało się zorganizować, mimo podjętych już w tym celu kroków. Co w takim razie planuje MOSiR w pocovidowej rzeczywistości?

To dość trudne pytanie, bo żadne z nas nie wie, jak długo potrwa obecny stan, ile tygodni będą obowiązywały zaostrzone zasady bezpieczeństwa, a potem na jaki czas będziemy mieli większą swobodę w działaniach. Poza wymienionymi wydarzeniami, niestety odpuściliśmy jarmark wielkanocny, który wpisywał się już w szczawieńskie tradycje, dopytywali i prosili o niego zaprzyjaźnieni ze Szczawnem-Zdroju, dzięki poprzednim edycjom, rękodzielnicy. Nie wiem, co jeszcze przegapimy bądź przełożymy w czasie. Zależy nam jednak na tym, by wiosną i latem utworzyć otwartą scenę aktywności dla mieszkańców, by ożywić w nich ducha sportu, by niektórzy złapali bakcyla i wychodzili z domu w konkretnym celu, bo przez koronawirus wielu z nich się po prostu z bojaźni zasiedziało. Po spotkaniach z dyrekcją podstawówki i przedszkola miałem nadzieję, że prędko ruszymy z ligą pływacką i rozgrywkami młodych ambasadorów Szczawna-Zdroju na innych obiektach sportowych. Liczę, że i na to przyjdzie czas. Przygotowujemy się wraz z urzędem miejskim, szczawieńskimi jednostkami kultury i uzdrowiskiem do organizacji Święta Miasta i Festiwalu Wody Zdrojowej w ramach 800-lecia, ale nie umiem odpowiedzieć czy obie imprezy odbędą się w zaplanowanym terminie.

– Rozumiem, że w związku z tym musimy nauczyć się żyć w nowych warunkach, dostosowywać do sytuacji. Czy to oznacza, że wydarzenia przeniesiemy do sieci?

Tego nie chcemy. Przez ostatni rok spędziliśmy na tyle dużo czasu on-line, że nam, stojącym po stronie sportu i rekreacji nie zależy, by życie toczyło się w świecie wirtualnym. Dostosujemy się do rygoru sanitarnego, choćby nawet organizując wydarzenia o mniejszej skali.

– Czego w takim razie życzyć MOSiRowi w niepewnym 2021 roku?

By raczkowanie zamieniło się w miarowy trucht.

– Kibicuję zatem, by szczawieński bieg toczył się równym tempem. W zdrowiu. I po zdrowie.